pająki i dinozaury

Dziś usłyszałam historyjkę ... dokładnie relację z rozmowy mojej koleżanki, z moją córką ... ale po kolei :)

Mam koleżankę Anię ... Ania ma dwie córki .. Majkę i Julkę. Ala uwielbia chodzić do Majki i Julki ... i zazwyczaj, gdy już tam jest, nie chce wracać do domu. Ta niechęć powrotów mnie nie dobija, ani nie złości ... bo jesteśmy sąsiadkami .. więc ogólnie problemu nie ma.
Podczas ostatniej wizyty ... Ala tradycyjnie została sobie "troszkę" w gościach :)

Koło 20.00 Ania odprowadza moje dziecko do domu ... mijają na piętrze sąsiada ... sąsiad prowadzi psa .. wilczura .... dużego, długo-włosowego wilczura:

-wiesz ciociu, a moja koleżanka bardzo boi się psów
-tak?
-tak, wszystkich
-a Ty?
-a ja się nie boję :)
-a boisz się czegoś?
-tak
-a czego?
-pająków i dinozaurów
-to właściwie całkiem nieźle Alu ... zważywszy, że pająki nie występują tak często, a dinozaury wymarły.
-tak, wiem. Ludzie wyjęli z nich kości, by zrobić muzeum.

... ciszej


ot tak ... z rana :)
1.
-mamo, ćśśśśśś!
-ok
-ale tak naprawdę
-ok
-ćśśśśśśś
-ok
-ćśśśśśśś
-no przecież dobrze
-to bądź cicho
-no jestem
-nie ... bo ciągle mówisz "ok"
-a ha
-ćśśśśśś
-......... :)
-no, teraz dobrze :)

-ale po co mam być cicho?
-bo się skupiam
-a ha
-czyli myślę ... i muszę mieć wtedy spokój
-....... :)

2.
-tato, przeczytasz mi bajkę?
-oczywiście
-a kiedy?
-już tylko umyję ręce
-czyli kiedy?
-zaraz
-oj ... ja nie chcę tak długo czekać
-to "zaraz", to jest długo?
-tak
-to co jest krótkie?
-"chwilka", albo "minutka"
-a zaraz?
-na "zaraz" się długo czeka ... bardzo długo
-ok. To chwilkę ... tylko umyję ręce
-o, dobrze :)

... ach ten Józio

Józio ... wiadomo ... to dzik jest :) O Józiu już było raz ... tutaj było o Józiu :)

O Józiu dziś ... bo wczoraj go spotkaliśmy :)

Ale od początku :) ... Dnia zeszłego, czyli we środę, postanowiliśmy (ja i me dziatwy), rozdziewiczyć naszego Croozerka jako przyczepkę. Dbt w swej wspaniałości :) wyczyścił mój rower i przygotował do jazdy :)
Po 15 nastąpiła ta chwila ... doczepiłam przyczepkę i pojechałam ...


1. dałam radę

2. było świetnie

3. praktycznie nie czuje się ciężaru

4. ... no chyba ze pod górkę ... bo to 15+17+12 = 44kg ... oj jak tak sobie teraz dodałam, to już jestem przepełniona dumą ze mnie :::::)))))

5. no i stanowczo muszę dokręcić mocniej ten zderzak ... śrubokrętem .. nie paluchem .. mym własnym, od-dłoniowym ... bo jakoś nie-dokręca :)

6. chce jeszcze :)

Tak czy tak ... dojechałam do leśniczówki
koło 18.30-19.00 Pan Właściciel zwierzątek i mieszkaniec leśniczówki (czy to może znaczyć, że leśniczy ? .. nie wiem ... to nie piszę, że leśniczy:)) wypuścił Józia ...
Jako, że było już tylko kilka osób, bo ze pięć, Józio był wielce niespłoszony, do nas się garnący i ogólnie taki jakiś towarzyski .... bardzo towarzyski :)

Po powrocie do domu, kąpałam narybki i...:
-mamo ...
-tak
-chłopcy mają siusiaczki
-tak
-czyli oni są siusiaki hi hi
-taaaaak?
-a my jesteśmy cipciuchy
-taaak?
-albo cipciule
-aha
-bo my mamy cipciulki
-no mamy
-a Józio .... tak Józio jest dupa
-co?
-no dupa
-może dupka?
-nie .. dupa .... wieeeeelka dupa ...

No i co, ... jak tu dyskutować, jak to ona stała obok ... Józia :)

mopa kotem :)


a było to 11. grudnia 2009 roku :)

a jak kot się zsika .......to należy umyć ....... tak?
wymyć i na koniec jeszcze mopem ..... tak?
na to już czyste...prawda.....tak?
a jak kot właśnie mopa oszcza ... to co ;)

może mopa - kotem czyścić ?:)


no to ja powiem jak było..bo się wyjaśniło ... ważny fakt Neri ma dwie kuwety
rozmowa z Tż :
-te Neffertari oszczawszy mopa
-kurcze ..... jak?
-sikiem
-ale jak
-no normalnie, no jak kot, kotka znaczy ...
-jak, znaczy dlaczego się pytam ;)
-nie powiedziała mi...znowu ma focha i miauczy tylko, mówić nie chce :(
-głupol
-no głupol
-nie o kocie teraz mówiłem
-no wiesz
-wracamy do kota, dlaczego się zsikała
-no nie wiem....
-a do kuwety żwirku nasypałaś
-no nie bo się suszy
-od rana
-nie od 15min,
-....
-no coby się suszyła to musiałam ją umyć tak..... nie suszę kuwet by je myć potem
-ale ja rano myłem
-co myłeś
-kuwetę
-którą
-szarą, a co
-a ja czerwoną właśnie umyłam
-a co z szarą
-no jak myłeś to się suszy
-to ty nie widzisz kuwety na środku łazienki
-no jak ją położyłeś na ciemnych kafelkach, to nie widać
-to idź nasyp żwirku
-do której
-do czerwonej, szarej nie szukaj...ja znajdę
-nie no to poszukam
-no lewa druga fuga od prawej
-ale jak wchodzę, czy wychodzę
-.......................cześć

.... się spełnia :)


Długo zastanawiałam się ... kiedy to było i gdzie ja to zapisałam ...
Na szczęście dobry duszek Annieee przyszła z pomocą i .... jest
Wyszperana, odkurzona, nie nowa ... scenka rodzajowa :)

Kto pamięta :) było to 23. listopada 2009 roku :)

podążam krokiem pewnym do pokoju Alicji, nastawiona na rzeczową dyskusję, która jak nic doprowadzi mnie do obranego celu....;)
wchodzę :)
-córko
-tak?
-córko ma Alicjo
-co?
-sprawę mam
-tak, nic nie zrobiłam
-ale posłuchaj
-przepraszam, nie chciałam zrobić co nie pamiętam
-córko, przestań
-dobra
-córko ma Alicjo, czy jesteś szczęśliwa?
-tak
-czy sie cieszysz często?
-tak
-córko, zarówno ja jak i Twój tata chcemy twego szczęścia, i nie ustajemy w staraniach, by ci je zapewnić
-....
-motorem naszych działań jest niesienie ci radości
-....
-uważamy że twój rozwój i samospełnienie jest fundamentalnym celem
-....
-wypełnia mnie nadzieja że rozumiesz co mówię
-....
-rozumiesz?
-nie
-bo ja to mówię byś poczuła się dobrze
-a...a ja myślałam co ja zupę jarzynową bym zjadła, ty to mówisz
-no właściwie to tak
-to ja jem rosół....wtedy jestem szczęśliwa jak się ten rosół w mnie spełnia :)
-.... .... ....

spływ

3-6.06.2010r, 4-ro dniowy spływ;
rzeka - Brda :)
wróciłam ..... :)

przeżyłam i się usmażyłam ... huuura ... doczekałam się słońca. Prawdziwego, gorącego, piekącego słońca ... nareszcie :)

Było fantastycznie ...
jakąś godzinę przed wejściem do kajaka, wyszło słońce .. i tak już pozostało z nami przez cztery dni :)

Co do kajaka ... hm. Dostąpiwszy zaszczytu, posiadałam jedynkę, czyli takie cudeńko, tylko dla mnie .. wybrałam sobie model
combi. Malusi, sliczniusi i taki żółciusi .... ogólnie bardzo zwrotniusi i poza tym DO DUPUSI :(
Myślałam, że zwariuję ... nie wiem co ten kajak robił w kajakowej szkole ... ale na zajęciach z trzymania "prostego kursu", on palił fajkę, lub zabawiał się z kajakami innej płci. Ja mu na wprost .. ten w lewo ... ja mu na wprost .. ten w prawo.
Zaprzestanie wiosłowania na sekundę, oznaczało natychmiastowe zatrzymanie i stanięcie w poprzek rzeki :(
W akcie desperacji, Tż postanowił przywiązać mnie do siebie ... znaczy jeden kajak, do drugiego ... nie zgadniecie ... podczas gdy pojazd Tż-towy ślicznie mkną prościutko po Brdzie ... mój fikał z prawa na lewo ... i ni tylko byśmy się wywalili z tej pomocy .... aaaa nie polecam tego kajaka ...
A co do rzeki ... hm ... ogólnie piiiiiiiiiiękna ... ale powiedzmy sobie szczerze ... po przepłynięciu ok 66km. ... stwierdzam, że 60km to było jezioro .... jedno wielkie, stojące, rozlane jezioro i już.
Naprawdę nie dam się przekonać, ze jest inaczej :)
Ciekawostki poszczególnych dni:

Pierwszy dzień: czwartek 3-06 :)
Po załadowaniu wszelakiego dobra do kajaków .... oraz po uzyskaniu stanu gotowości bojowej ... zasiedliśmy do tradycyjnego posiłku spływowego (chleb, piwo, ogórek i kiełbaska).
Początkowy odcinek ... fantastyczny. Powalone drzewa, przesmyki, przeciski i inne ... Combiś śmigał jak szalony ... Na tamtym etapie, bezgranicznie kochałam mój kajak :) (potem zaczęło się już wieczne jezioro, a mnie trafiał szlag, z niemocy :(
Byłam wielce pomocna ... nawet pomogłam Tż-towi. Zaproponowałam zepchniecie go z brzegu ... coby sie nie upaprał na stopie :) I ogólnie niby ok, oprócz faktu zepchnięcia z letka z na bok ... przez co kajak nabrał wody, a kajakarz wylądował w nadbrzeżnych Brdziańskich odmętach po łydki ... a puki nie wstał to i po pas ... Jakoś taki niekoniecznie zadowolony był ... nie rozumiem ... liczą się chęci .. prawda:)
Dzień minął na rozmowach współspływnych z koleżanką A (Anitą), kolegom WA (Wojtkiem Anitowym), kolegom P (Piotrem) i jego synkiem Ż(Żuczkiem)
Kolegę P darzę szczerym podziwem i uznaniem. Kolega P, jest człowiekiem misji .... ma misje wychowania Ż ... i robi to po mistrzowsku. Słuchanie ich dyskusji było stałym punktem mojego dnia. Kolega P i Ż roztrząsali wiele tematów ... jednym z nich był podział drzew ze względu na ich łatwopalność, wielkość, występowanie .. i jak Ż wspomniał jeszcze na coś ... ale ja nie zrozumiałam tego słowa, więc tym bardziej nie umiem go powtórzyć.
Wieczorem oczywiście ognisko i tu, po chrust wyruszył kolega P, a wrócił
człowiek KRZAK :)
Obok zamieszkała na noc, ekipa Warszawska ... która, jak się dowiedziałam rano, została skarcona przez kolegę M(Maurycy), za zbyt głośny śpiew. A ważne by zaznaczyć, że śpiew, jakiego przy ognisku itp, nie słyszałam jeszcze nigdy, jak i repertuar. Szok w trampkach. Gdybym nie była tak zmęczona .. słuchałabym do rana .... do dziś mam w głowie ich wykonanie
Talkin bout a revolution - Tracy Chapman
ach

Drugi dzień: piątek 4-06 :)
zapowiedziano (mój Tż zapowiedział ... bo chyba nie zaznaczyła, że jest on na naszych wyprawach głównodowodząco-organizującym-bezwzględnym-szefem :)), że dzień minie nam pod hasłem
light. Uciszyło nas to wielce :)
W czasie postoju na niewielkiej plaży, dostrzegłszy "boisko", ekipa postanowiła zagrać w siatkówkę ... zapraszając także zapoznane tam osoby. Wyszło super ...
Ja postanowiłam porobić zdjęcia ... wyszło super .. tylko bateria padła ... bu

Wieczorem dopłynęliśmy do campingu ... i spotkaliśmy drużynę Warszawską :)
Kolega M, nie wiedzieć czemu, wiecznie się z nimi mijał ... co siadali z nami do ogniska, on znikał ... kiedy się pojawiał .. ich akurat nie było ... cóż .. no ciekawostka :)
A potem grał DJ Godzilla i zabawa trwała do 3rano ...

Trzeci dzień: sobota 5-06 :)
Rankiem wszyscy słabi .... rozegrali mecz siatkówki z Warszawiakami ... WYGRALIŚMY :)
Planowany na 10.30 wypływ, nastąpił o 12.30 ... :)
Mieliśmy przed sobą dystans 25km teoretycznej rzeki .... przeżyliśmy ... ale rzeka ,to to, to nie była :)
Widoki piękne ... natura na wyciągnięcie ręki
Na pewnym odcinku obserwowała nas
czapla szara ... bacznie, każdy kajak ... przelatywała z drzewa na drzewo .... niesamowite wrażenie :)


Czwarty dzień: niedziela 6-06 :)
Króciutki odcinek 6-7km ... i byliśmy w kajakowym domku.
Zjedliśmy pyszny obiadek i wróciliśmy do domu ....



a we wtorek wracają Grzdylek i Papudrazek :)