przegrałam z gwiazdą ...

To już jest szczyt. Szczyt szczytów.
Sądziłam, że podczas nieobecności Ali, nie będę miała o czym pisać. Cóż, myliłam się. 
Zostałam dziś bardzo brzydko potraktowana, zmieszana z okruszkami i rzucona psychicznie na panele podłogowe.
Jak wiadomo, Piotrek ma prawie całe 16-ście miesięcy. Jak przystało na dziecko w tym wieku, chodzi, je i śpi. Niestety dodatkowo, rozwinął w sobie pewne cechy i umiejętności, które budzą we mnie, we mnie - kobiecie poczucie smutku, we mnie "człowieku" - chęć mordu, we mnie "matce" - ... hm .. załamkę ;)

a proszę .... 
 
Rozmawiam przez telefon z Alą. Piotrek podchodzi
-he ?
-rozmawiam z Alą.
-mama
-proszę 
... i zabrał telefon ... poszedł na balkon. Gadali ok 10min. Po tym cisze zawołałam, by mój syn oddał mi to, co moje i pozwolił dokończyć rozmowę z MOJĄ córką .... i w ostatniej chwili złapałam ... bo już, już, już prawie leciał z balkonu. Telefon oczywiście.

***
Jem kanapkę z szynką. Piotrek lubi szynkę :)
-chcesz szyneczkę
-em
-buziaka
-he
-buziaka chcę
-mama
-buzi za szynkę
schylił się słodko, a gdy zrobiłam dzióbek, odbił w boczek i chapsnął mi szynkę ... a uciekawszy wydobył z siebie:
-hehehe


***
- Piotruś daj buzi
- he?
- buzi....mamusi....tu
- he he he
i schylił się nad stołem i pocałował okładkę gazety .... w usta. Na okładce była Angelina Jolie i jej usta ... nosz. Znalazł się Brad jeden. 
Brad Ali ;)


ze słownika PŚT
mama - mama; chcę; daj; sam nie wiem; swędzi mnie coś; boli mnie dziąsło; posuń się; czego się patrzysz; ty niedobra kobieto.
gaga = dada - tata; nie wychodź; wpuść mnie; nie zostawiaj mnie z nią; tato, jesteś już, czy drę się jak głupi, a ty jesteś w pracy
baka baka - porozmawiał bym z Tobą, ale Ty nic nie rozumiesz :(
he? - co robisz?; co to?; co?
em - no; tak
ne = e - nie
he he he - he he he
guwa - ???

... wierszem :)

Ali nie ma ... więc fiksuję. 

w mej krainie, czas mi płynie ...
a biedronki jedzą dynie
za oknem insektów tłum się kłębi
bo je wiatr wew nosy ziębi
weszły by tu do mnie chętnie
ale się nie da 
ale im bieda
w kontakcie cudo
wejść się nie udo
i przez to  komar 
złamał se udo
walił o okno
bo skrzydła mokną
złamał se udo ... 
bo szyba też cudo
nie wie komar, mały chudy
że w kontakcie inne cudy
takie płyny, istna magia
lep komara nie ogarnia
co nie ma go, a jest
a dla komara to złośliwy gest

czekam na słońce
i moje frezje
a dla zabawy 
pisze poezję :)

... takie tam

Tak sobie czasem siedzę i myślę .... i myślę... tak sama z siebie, bez pomocy :)


Pamiętam, jak dziś ten czas, gdy polubiłam siebie. Wiem powinnam była napisać, że pokochałam ... ale ja nie jestem taka. Nie zakochuję się na pierwszych randkach. Najpierw siebie polubiłam, potem siebie poznałam. Na koniec się ze sobą związałam, bo się pokochałam. A co ... musiałam za sobą trochę się nachodzić, ale było to opłacalne, bo teraz dobrze mi razem :)
Nabrałam dystansu do siebie, do świata. Zrozumiałam, że zabawny to nie wyśmiewany, a śmieszny, to nie głupi. Szczery, to nie cham, i okrutnik. Lizus, to kłamca. Sam, to nie to samo, co samotny. A ja, to ja ... nie wszyscy dookoła.
Wtedy zrozumiałam, ze uwielbiam gdy ludzie wokół mnie są radośni. Zrozumiałam, że mogę śmiać się, żartować ze Świata i z siebie. A jeżeli ktoś śmieje się ze mną ... nie znaczy że śmieje się ze mnie. A nawet jeżeli, to co w tym złego.
Wtedy powstały moje żelazne (przez lata) trzy sformowania :)
1. "moim SKROMNYM zdaniem ..."  mówione tonem Hrabiny, przełamanej Baronową, z odrobiną Księżnej :) z naciskiem tej pompy na słowie "skromnym"
2. na stwierdzenie 
- nikt nie jest doskonały
- odpowiadałam - jak to ... zapodawałam focha i odwracałam głowę ... jak każdy obrażony właśnie człowiek :)
3. "nigdy nie twierdziłam, że jestem inteligentna" + mina z lekka głupawej gęsi :)
do dziś ich używam ... rzadziej ...pamięć nie ta i refleks szwankuje, ale dalej śmieszą :)

Ale dlaczego to pisze. Właściwie nie wiem. I to chciałam wam pokazać. 
Często tak mam, że po prostu gadam, nawijam ... tak po prostu, jak katarynka.
Wracając do tego dystansu. Od kiedy go mam, nie zastanawiam się za wiele, co sobie o mnie ktoś pomyśli. Oczywiście w sferze bólu i przykrości, tępię me wywody, nawet do minimum. W innych już nie. Jeżeli mam ochotę coś zrobić, to robię ... nawet jeżeli komuś wyda się to śmieszne. 
Pamiętacie Blankę. Był czas gdy ... powiedzmy byłyśmy bezrobotne i bezfunduszowe. Dużo czasu spędzałyśmy na szukaniu pracy itp. Jednak w całej tej beznadziei, byłyśmy wesołe. Potrafiłyśmy idąc chodnikiem ukłonić się do pudla, jamnika czy innego czworonoga.Dyskutować z nim, nad bezsensem spędzania czasu tak pod sklepem. I w ogóle kłaniałyśmy się czworonogom, z którymi miałyśmy kontakt wzrokowy.

Raz Pan Policjant, zapytał nas uprzejmie, 
- dlaczego weszłyście Panie na pasy, na czerwonym świetle ?
- o nie- odpowiedziałyśmy - na zielonym, jak Bozie kochamy, Panie Władzo
- ale migało
- a to możliwe, tak wieje, że mrugałam ... i akurat jak zamykałam, to gasło
- obie Panie tak mrugały ?
- nie tylko ja.
- a Pani ?
- a ja jej ufam, Panie Władzo
Pan policjant był przemiły i poszedł ...

Przygarnęłyśmy kędyś gołębia. Felek był szary i miał błyszczącą szyję :) To były imieniny ówczesnej miłości Blanki. Ważne też to, ze właśnie szłyśmy do hipermarketu, nabyć drogą kupna, składniki na tort :)
Felek tak siedział przy krzakach, a zimno było strasznie .... listopad. Tośmy go zawezmły ze sobą, drogą złapania i włożenia do torby. Felek poszedł z nami na zakupy.
W markecie pewna pani psikała na wszystkich jakimiś perfumami .... aleśmy przed nią uciekały. Cały czas rozmawiałyśmy z Felkiem, przez co Ochroniarz dziwnie na nas patrzył ... no cóż.
Felek gardził ryżem. Opluwał mnie nim niemiłosiernie. Za to zażerał się, stosunkowo drogim (jak dla bezrobotnych) ziarnem/karmą dla papug :(
Felek wylądował u pana w ZOO. Pan lubił ptaki i opiekował się nimi. Pan mnie jednak lekko zawiódł, bo nie zapytał się co Felek lubi, jak śpi i w jakich godzinach ... sama mu musiałam to powiedzieć.
A i Felek miał przetrącone skrzydełko.

Tak piszę o tym ... bo to były fajne czasy. A ja pozwalałam sobie na takie "szaleństwa" i cieszyłam się z nich, jak dziecko z lizaka. Ani wtedy, ani dziś nie widzę w tym nic wstydliwego, czy głupiego. 
Zabawnego, wesołego i owszem :)

... tak po prostu

Czasami łapię się na tym, że to co dla mnie jest codziennością i czymś normalnym, wcale dla innych, nie musi tym być. Dlatego właśnie opisze kilka sytuacji, które miały miejsce w przeciągu 2-3 minionych tygodni.

***
Usiadłam na skraju Alusinego łóżka. Ostatnimi czasy byłam dość nerwowa i mało cierpliwa. Przemyślałam to i obiecałam się "poprawić".
- i co córcia, jest lepiej ? Jestem spokojniejsza ?
- tak. nie warczysz i nie syczysz i nie żołędzisz.
- nie zrzędzę, tak ?
- tak.
- to dobrze.
- tak, dotrzymałaś przysługi. Bo zrobiłaś mi obietnicę przecież :)
- no właśnie :)

***
Ala obecnie się wczasuje ... ale dzwoni codziennie. Za każdym razem, zanim ze mną porozmawia, pyta, czy może prosić Piotrka. Daję mu telefon i rozpoczyna się "rozmowa" . Wygląda to obłędnie. Nie mogłam się powstrzymać i podsłuchałam końcówkę.
- kocham cie Piotruś ... wracam za tydzień. Nie smuć się :)
- baka, baka bijijibbbb, baka-baka :)
- no, pa pa

***
moja dzisiejsza rozmowa
- mamo, dziadek codziennie rano, przynosi mi muszelkę. A ja je maluję. I najpiękniejsza będzie dla Piotrusia. Będzie w żółte paski.

***
Ala ma ulubione ciocie .... o jednej już kiedyś było, czas na drugą. 
W dzień powrotu Tż-ta z męskiego "wypadu", Ala spacerowała z ciocią Moniką po łące
- Alu, a może nazrywamy kwiatków dla tatusia ?
- nie no, dla chłopaka ?
- a ha ....

***
kilka chwil później, Monikę coś bezczelnie użarło ...
- kurcze no
- co ?
- coś mnie ugryzło ... chyba komar
- tylko nie drap, bo cię będzie mocniej swędziało 
- dobrze Alu, nie będę - odpowiedziała Monika ...

Ala 4 lata i 3 miesiące
Piotrek 1 rok i 3,5 miesiąca
Moniak i ja .... hi hi 18+

... 10 rzeczy, które lubię ... dziękuję :)

Hura .... zostałam otagowana.Dziękuje Ci Hexxanko :) 
dziękuję bardzo :)

przyłączam się więc do zabawy :)

Zasady:
1. Napisz, kto przyznał ci tę nagrodę.
2. Wymień 10 rzeczy, które lubisz.
3. Przyznaj tę nagrodę 10 innym blogerom i poinformuj ich komentarzem.

Nagroda przywędrowała z:

Lubię (kolejność przypadkowa):
1. moje życie, lubię o nim pisać
2. lmatematykę
3. ciszę
4. czekoladę
5. chodzić późno spać i późno wstawać
6. malować, rysować, szyć ... robić biżuterię
7. projektować, składać, montować
8. zagadki i gry logiczne
9. zakupy kosmetyczne ....
10. rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać

Nagrodzone blogi (kolejność przypadkowa):
1. Alchemiasmaku  - za to, że jest absolutnie jedynym miejscem ... gdzie nabieram ochoty na ugotowanie czegokolwiek ... bo ja nie lubię gotować :)
2. No to pięknie - za to, że jest  :)
3. mojaKOSMETYKOmania - za całokształt :)
4. Kobieta przed 30 - za pomysłowość :)
5. Tysiąc jeden pomysłów i pasji - za całokształt :)
6. Makeup Boulevard - za to że mnie uczy :)
7. Blog niecodzienny Marii Czubaszek - za mądrość, dowcip ... za wszystko :)
8. TELEPORT -  za całokształt :)
9. EasyMakeup - za całokształt :)
10. FOTO - MAKEUPOWO - za to że jest :)

:( a jednak :)

Bywają dni, których nie możemy uznać za "udane"
Ja mam taki dzień dziś, wczoraj ... przedwczoraj. Jest mi źle ... może nawet bardziej niż źle ... Dziękuje wtedy, że mam moją rodzinkę :) Ich obecność, nie tyle pomaga mi w takich sytuacjach, ale każe mi być. Żyć normalnym życiem. I choć to dziwne, zmusza do małych codziennych radości. Nie wiem co bym bez nich zrobiła ... pewnie siedziałabym w domu, nie odzywała się tu, ani nigdzie. A tak powoli przechodzę prze to co się dzieje ;)
Nie chce z nikim rozmawiać, nie potrzebuję. Tu też mam szczęście ... bo miałabym z kim. Te osoby czekają na sygnał, chowając swój własny egoizm i pozwalając mi na mój. Bo w gruncie rzeczy wolałyby, bym im się wypłakała. Pomimo tego, nie dają mi odczuć, że je odtrąciłam ... wierzą, że wiem co dla mnie lepsze :) 
W całej tej sytuacji, wyłania się wiele pozytywów ... i tego trzeba się trzymać.

Tylko Piotruś ... nie odstępuje mnie na krok. Z jednej strony coś czuje, z drugiej tęskni za Tż-tem i Alą. 
Najpierw cały lipiec był z Alą i ze mną, potem wczasy we czwórkę ... a od poniedziałku: Ala w przedszkolu (na 2 tygodnie) a Tż do pracy ... zostałam tylko ja :(. PŚT budzi się w nocy, przykleja się do taty .. a rano wchodzi do Ali do łózka i ją budzi ... a potem już jej nie odstępuje ...

..... ach te gady i inne dni tygodnia :)

Bywa tak, ze słysząc moje dziecko, staję jak wryta. Patrzę się i myślę ... skąd ona bierze to wszystko ... 

Jedną sprawą jest kończenie przez nią dyskusji, kwitowanie moich rad, itp ... ale są też sytuacje wyrwane zupełnie z kosmosu. 
Oto przykład jednej i drugiej :)

Dotarliśmy na działkę mojej cioci - Cioci Oli (Ciociu dziękuje) ... w natłoku rozpakowywania się, nie zauważyłam, kiedy dzieci rozparcelowały pokoje i zabawki miedzy siebie ... a dokładniej między ich przeznaczenie :) W jednym zrobili sypialnię .. a do drugiego wynieśli  wszystkie pościele i materace, robiąc "pokój skoczniowy". 
Wiem, trudno w to uwierzyć, ale PŚT zawsze towarzyszy Ali przy tego typu projektach, równo z nią tyra .. czasami nawet odwala bardziej upierdliwą robotę ;)
Oczywiście gnana poczuciem obowiązku, zainteresowałam się, po jakiego grzyba oni to robią ...

- że przepraszam, o co tu chodzi ???
- pokój skoczniowy, po prostu
- jasne, ale czy mi się to podoba ???
- oczywiście.
- a dlaczego ???
- bo jest fantastyczny, nieziemski i niebywały :)
- a ha
- poza tym, jak będzie padać, to nie będzie nam się tu nudzić
- a ha
- no ... a ile dni tu będziemy
- nie wiem 5, 6
- no czyli czwartek, piątek, szóstek .... a co jest potem ... czyli do kiedy ???

A w szóstek :):
Siedzimy na plaży, robimy babki. Piotrek bryka po piachu i ogólnie piszczy do muszelek. 
Babki nam się znudziły, robimy tamę ... Piotrek nam ją burzy. Nie będzie mu jakaś baba jedna z drugą, meliorację prywatnej plaży przeprowadzały. Nie ma bata. Bez nadzoru, bez zgody władz ... o nie nie nie ...
Myślałyśmy o podaniu ... ale władza nie umie czytać ...
Siedzimy więc, my dwie biedne, wpatrzone romantycznie w taflę jeziora. Łabędzie pływają i inne wodne ptactwo wita się z nami. Cisza, spokój .... 
Natchniona Alicja mówi:

- dziwne nie ... takie gady ... a nic nie gadają. Mają tylko dziwą skórę, są zielone, jedzą robale ... i nic nie gadają .... te gady

no i padłam

.... ile jeszcze ???

Każdy z nas ma swoje powiedzonko ... prawda?
Ten post jest zagadką ... jakie jest ulubiona odpowiedź Ali ???
Ciekawe, czy się domyślicie :)
Właściwie mogłabym opisać byle sytuację domową, byle rozmowę ... ale zdarzyło się to:

Jechaliśmy sobie spokojnie, o ile to możliwe ... wszak jechaliśmy z Piotrkiem ... nie śpiącym Piotrkiem. Do tego kończyły się biszkopty, a smoczek zaginął był gdzieś, w otchłaniach naszego pojazdu.
Tak więc, wracaliśmy z wycieczki. Zwiedzaliśmy Mysią Górę (o tym w osobnym odcinku) w Kruszwicy ... itd. Jedziemy .... 

- mamo
- tak
- daleko jeszcze ?
- nie tak daleko
- czyli blisko ?
- blisko też nie
- to ile jeszcze ?
- około 50km
- co to znaczy ?
- że tyle co na działkę
- o to daleko :(
- myślisz, że to jest daleko ?
- sama nie wiem ...

po 2 min
- mamo, daleko jeszcze ?
- tak
- to nie jesteśmy bliżej ?
- trochę jesteśmy
- czyli blisko już ?
- nie, ciągle daleko
- a ile bliżej ?
- 2 minuty
- ale do tego gdzie  jedziemy, czy do tego gdzie byliśmy ?
- co ???
- no pytam, gdzie bliżej ?
- co bliżej ?
- a sama nie wiem?
- ale o co pytasz
- no mówię, że sama nie wiem ...



Wracamy z wczasowania do domu.

- mamo, daleko jeszcze ?
- tak
- dlaczego ?
- bo dopiero zamykamy bramę 
- no tak
- już Ci się nudzi ?
- sama nie wiem ...

po 10 min 
- mamo ...
- tak, daleko jeszcze
- wrrrrr
- no co ... co ja Ci poradzę ?
- a ile już jedziemy ?
- 10 minut
- to dużo, czy mało jest ?
- średnio ... ale jak na tę trasę, to mało
- dlaczego ?
- bo mamy jeszcze z 80 min .... dużo?
- sama nie wiem

po 10 min.
Sytuacja ogólnie staje się podobna, do opisywanej wyżej .... z tą różnicą, że kończą się paluszki, a w czeluściach pojazdu, zaginęły dwa smoczki :( 
- mamo ... ile jeszcze ?
- ALAAAAAA !!!!!
- no się, pytam tylko ?
- długo ...
- ale ile minut ?
- 80 
- przecież było 80, przed chwilą
- tak ... i te chwilę staliśmy na parkingu .... bo LAŁO i nie dało się jechać
- a no tak
- to czy możemy być bliżej ???
- sama nie wiem
- ?????
- mamo ... a teraz ? bo teraz już jedziemy :)
- to jeszcze 78 minut
- to ile jedziemy ?
- nie wiem ... z dwadzieścia minut
- czyli jesteśmy bliżej domu ?
- tak 
- a dalej od domku ?
- co ...
- no od domku ... no nie wiesz gdzie byliśmy .. w domku
- pogubiłam się ... o co pytasz  ???
- sama nie wiem
- czego nie wiesz ?
- sama nie wiem
- ale dlaczego nie wiesz ?
- hmmmm, sama nie wiem
- a co wiesz ?
- no właśnie sama nie wiem mamo ... muszę się zdrzemnąć .... zmęczyłaś mnie ... tak tylko pytasz i pytasz ...

na szczęście, bywa też tak: 

wakacje

ach ... wakacje
ach .... lato
ach ...
Przez ostatni tydzień, namiętnie doświadczałam pierwszego. Według kalendarza, było lato, według mnie i pogody - niekoniecznie. Jednak wakacje z dziećmi, charakteryzują  się zerową dbałością o temperaturę. Czy zimno, czy ciepło ... kąpiel musi być. Podobnie jak ciaplanie i taplanie się w błocie, rzucanie piachem i inną glajdą w rodziców, budowanie tam, zapór i podobnych budowli ... znajdywanie zdechłych, śmierdzących ślimaków, z okrzykiem: mamo, napraw zwierzątko!!!! itp :).

Do rzeczy:
Ala pokazuje łabędzie
byliśmy w Świętnie - mam nadzieje ze dobrze napisałam ... może Świętnym ??? (Wilczyn, Mrówki).... nad Jeziorem Wilczyńskim (które odwiedzam od dzieciństwa). Było pięknie, cisza, spokój ... Dzika plaża, 50m od domku ... prawdziwy wypoczynek.
tak jak pisałam ... nic, tylko się relaksować :)
Nad jeziorem byliśmy zazwyczaj sami.


Dzieciaki tez pomagały w wypoczynku ... co rusz wymyślały nowe zabawy ... i bawiły się razem, nie męcząc nas o udział :)

np ta, udokumentowana przez Tż-ta. Nie wiem o co chodziło .... ale wyglądało to tak:



nieźle prawda :)