... ciężkie życie zwierząt domowych
... jeżeli jest brzydka pogoda ... to ona, ta pogoda, jest pod psem ... tak??? To dlaczego psa z kulawą nogą nań nie wypuścimy .... ???
Czy chodzi o innego psa, czy tego samego?
Z drugiej strony ... po chusteczkę wychodzić na dwór, jak się kuleje ... czy nie lepiej zostać w domu .... ?
Ciekawe też zjawisko ... zajrzeć sobie "pod" i zobaczyć wichurę, ewentualnie deszcz ... Wprawdzie wydaje mi się możliwe, jednak nie w aspekcie meteorologicznym :)
Ale jeżeli ta pogoda jest pod tym psem ... to dlaczego, idąc tym tropem, w słoneczny dzień, nie mówimy, że jest nad psem ??? I tak brnąc dalej ... gdy lekki kapuśniaczek ... no to mamy aurę pod pinczerem (niewiele się zmieści), a przy burzach ... pod dobermanem ...
A co z kotami ... Wszak, jeżeli pogoda pod psem ... to sie zgadza. Kot deszczu nie darzy życzliwym uczuciem ... jak i psa nim nie darzy. Tym bardziej bliskiego kontaktu z jego "podem" :)
Jednak ... skoro psa z kulawą nogą nie wypuszczą ... to hulaj dusza, wroga niema. Czyli ... może jednak koty powinny polubić deszcz. Tylko, że tu jest haczyk ... nie wypuszczą kulawego, ale co ze zdrowo poruszającym się ... Tego nie rozważałam ... czy nie-kulawe psy wypuszczamy ???
O matko ... olśniło mnie .... co z psami, które mieszkają w lasach deszczowych .. Przecież one muszą się gdzieś załatwiać ....
Czy w lasach deszczowych mieszkają psy ?
... i czy chodzą na smyczach ?
... i czy tamtejsze koty przed nimi uciekają ?
... czy odwrotnie ... matko z córką, w papciach z wełny ...
Oczywiście , jak zwykle zboczyłam z tematu ... a konkretnie z bohatera (dobrze, że jego samego nie zboczyłam) ... miało być o kocie :) moim Kocie, Kotce właściwie :)
było to 29. września 2009 roku
Siedzę przy komputerze, Pietrula śpi, Ala w przedszkolu.....pogoda masakra, a jakiś maniak w sąsiednim domku (kole mojego bloku są domki) remont zapodaje. Takie delikatne, acz intensywne pukanie słyszę. Ciekawość mnie zżera coby zobaczyć, kogo tak naszło w taki deszcz na dworze siedzieć, ale bo to da się od komputra :) wstać.
W pewnym momencie nie wytrzymałam .... tak się rozpadało, że mi się fugi na balkonie potopiły, ledwo płytki trzymały. Poszłam, bo ten maniak cięgle pukał. Pogoda, że psa z kulawą nogą bym nie wypuściła..... wychodzę na balkon (znaczy wyścibiam nos, bo pada, że o matko), a na balkonie mój "maniak " wbiega do domu, i miauczy, miau, miau, miau, dwie godziny pukam miau, tuńczyka mi daj i zejdź mi z oczu. Komputer mam 4 metry od drzwi balkonowych, ustawiony tak że cały czas je widzę, .... o to Patafian na stół weszła.....niech chodzi, co tam.....no raj ma u mnie prawda :)
Czy chodzi o innego psa, czy tego samego?
Z drugiej strony ... po chusteczkę wychodzić na dwór, jak się kuleje ... czy nie lepiej zostać w domu .... ?
Ciekawe też zjawisko ... zajrzeć sobie "pod" i zobaczyć wichurę, ewentualnie deszcz ... Wprawdzie wydaje mi się możliwe, jednak nie w aspekcie meteorologicznym :)
Ale jeżeli ta pogoda jest pod tym psem ... to dlaczego, idąc tym tropem, w słoneczny dzień, nie mówimy, że jest nad psem ??? I tak brnąc dalej ... gdy lekki kapuśniaczek ... no to mamy aurę pod pinczerem (niewiele się zmieści), a przy burzach ... pod dobermanem ...
A co z kotami ... Wszak, jeżeli pogoda pod psem ... to sie zgadza. Kot deszczu nie darzy życzliwym uczuciem ... jak i psa nim nie darzy. Tym bardziej bliskiego kontaktu z jego "podem" :)
Jednak ... skoro psa z kulawą nogą nie wypuszczą ... to hulaj dusza, wroga niema. Czyli ... może jednak koty powinny polubić deszcz. Tylko, że tu jest haczyk ... nie wypuszczą kulawego, ale co ze zdrowo poruszającym się ... Tego nie rozważałam ... czy nie-kulawe psy wypuszczamy ???
O matko ... olśniło mnie .... co z psami, które mieszkają w lasach deszczowych .. Przecież one muszą się gdzieś załatwiać ....
Czy w lasach deszczowych mieszkają psy ?
... i czy chodzą na smyczach ?
... i czy tamtejsze koty przed nimi uciekają ?
... czy odwrotnie ... matko z córką, w papciach z wełny ...
Oczywiście , jak zwykle zboczyłam z tematu ... a konkretnie z bohatera (dobrze, że jego samego nie zboczyłam) ... miało być o kocie :) moim Kocie, Kotce właściwie :)
było to 29. września 2009 roku
Siedzę przy komputerze, Pietrula śpi, Ala w przedszkolu.....pogoda masakra, a jakiś maniak w sąsiednim domku (kole mojego bloku są domki) remont zapodaje. Takie delikatne, acz intensywne pukanie słyszę. Ciekawość mnie zżera coby zobaczyć, kogo tak naszło w taki deszcz na dworze siedzieć, ale bo to da się od komputra :) wstać.
W pewnym momencie nie wytrzymałam .... tak się rozpadało, że mi się fugi na balkonie potopiły, ledwo płytki trzymały. Poszłam, bo ten maniak cięgle pukał. Pogoda, że psa z kulawą nogą bym nie wypuściła..... wychodzę na balkon (znaczy wyścibiam nos, bo pada, że o matko), a na balkonie mój "maniak " wbiega do domu, i miauczy, miau, miau, miau, dwie godziny pukam miau, tuńczyka mi daj i zejdź mi z oczu. Komputer mam 4 metry od drzwi balkonowych, ustawiony tak że cały czas je widzę, .... o to Patafian na stół weszła.....niech chodzi, co tam.....no raj ma u mnie prawda :)
Jak zwykle rozbrajająco:D
Halo, próba mikrofonu;)))